Relacja z pobytu grupy w parafii Mwandoya

W czwartek 10 sierpnia podzieliliśmy się na trzy grupy. Nasza grupa w składzie: Bożka, Maria, Tomek, Carolyn i Steve, została zabrana przez ojca Jozefata do parafii Mwandoya. Jest to bardzo duża parafia, mająca ponad 40 kościołów w różnych miejscach.


Nasza podróż była bardzo długa. Po drodze byliśmy w supermarkecie na zakupach, na stacji benzynowej by zatankować, dostaliśmy mandat za nadmierną prędkość, kupiliśmy na targu 100 jajek oraz wór ryżu, zrobiliśmy piknik przy drodze oraz złapaliśmy gumę.
Po około 6 godzinach dotarliśmy na miejsce, gdzie powitano nas bardzo ciepło. Czekały na nas Suzana oraz Agripina. Po szybkim zakwaterowaniu, dziewczyny oprowadziły nas po miasteczku, które zrobiło na nas bardzo duże wrażenie. W negatywnym sensie. Duża bieda, brud, dzieci mające po kilka owoców na tacach, czekające na rejsowy autobus by móc coś sprzedać pasażerom przez okna. Wieczorna kolacja z ojcem Jozefatem, siostrą Winnie i klerykiem Ki Tam Be (Franck) była bardzo ciekawa, pełna rozmów o naszych krajach i kulturach. Po kolacji spotkaliśmy się z młodzieżą przebywającą na campie w Mwandoyi. Ponad 40 osób z całej parafii było nas bardzo ciekawych, dlatego poszliśmy do nich się przedstawić, zamienić parę słów. Po intensywnym dniu można było udać się do wygodnych łóżek z moskitierami.

Piątek rozpoczęliśmy mszą w kościele o 6:30. Tak, to nie literówka. O tej godzinie było jeszcze ciemno, ale ojciec Jozefat uważa, że jeśli msza będzie tak wcześnie to więcej ludzi na nią przyjdzie przed pracą. Następnie aklimatyzacja, aż do lunchu. O 15:00 koronka do Miłosierdzia Bożego w Kaplicy Wiecznej Adoracji. Przepiękne miejsce, otwarte 24 godziny na dobę z wystawionym Najświętszym Sakramentem.
Po Koronce był czas na gry sportowe. Pograliśmy z młodzieżą w koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną. Z każdą chwilą przybywało jednak dzieci i młodzieży z całego miasteczka. Ponad 150 osób w jednym czasie. Postanowiliśmy podmuchać też balony dla najmłodszych, co sprawiło im ogromną radość. Wieczorem różaniec (codzienna modlitwa o 19:30) i kolacja.  A potem fru do łóżka!

Sobota była dniem na przygotowanie do niedzieli. Opracowaliśmy prezentację o Miłosierdziu Bożym, św. Faustynie, historię obrazu Jezusa Miłosiernego. Niedzielę rozpoczęliśmy uroczystą mszą święta o godzinie 7:30. Trwała ponad 2,5 godziny. Po kazaniu wyszliśmy na środek kościoła by opowiedzieć o sobie, o zeszłorocznych Światowych Dniach Młodzieży i przywitać się z parafianami. W drugiej połowie mszy do kościoła wpadło ponad 70 dzieciaków które nas obległy.  Po mszy rozdaliśmy wszystkim obrazki Jezusa Miłosiernego. To był bardzo dobry czas. Zaraz po mszy zjedliśmy szybkie śniadanie i szybko udaliśmy się na spotkanie z młodzieżą. Pokazaliśmy prezentację o Światowych Dniach Młodzieży w Polsce, omówiliśmy biografię św. Faustyny, obejrzeliśmy wspólnie film o jej życiu. Był też czas na zabawy, wspólne zdjęcia, a nawet gotowanie. Bożka dzielnie pomagała w polowej kuchni co jest uwiecznione na zdjęciach! Po wszystkim nastąpiła wymiana prezentów, czas pożegnań i ostatnie wspólne zdjęcia.

Poniedziałek był bardzo gorącym dniem. Mieliśmy zaplanowaną przejażdżkę samochodem z ojcem Jozefatem. Zakładaliśmy, że będzie to krótka wyprawa. Wróciliśmy po około czterech godzinach. Odwiedziliśmy kilka miejsc, dostaliśmy kurę od rodziny, która bardzo chciała nas ugościć. Przyjęła ona imię Rosół, ale finalnie została w Mwandoyi. Będziemy za nią tęsknić.
Krajobraz w tej wielkiej parafii jest bardzo zróżnicowany. Od terenu prawie pustynnego do buszu. W porze deszczowej musi tu być pięknie! Dalsza część dnia była już spokojna. Wieczorny różaniec jak co dzień, kolacja, odpoczynek.

We wtorek udaliśmy się na wyjazdową mszę. Piękny kościół, około 40 osób, z czego połowa to dzieci. Jeszcze przed mszą okazało się, że ojciec Jozefat zapomniał komunikantów i hostii także - odbyła się tylko połowa mszy, a druga połowa to był odmówiony różaniec. Po nabożeństwie ojciec poświęcił pokarmy miejscowej ludności. Był czas na zdjęcia, rozdaliśmy dzieciom cukierki. Następnie udaliśmy się na obiad do rodziny katechisty. Było bardzo sympatycznie. Dostaliśmy mięso i… dużo ryżu. To był ten przełomowy dzień. Nasze organizmy mówiły ryżowi NIE! Popołudnie spędziliśmy na zabawie z małymi dzieciakami z Mwandoyi. Na spotkanie z nami przyszło ponad 200 dzieci! Niesamowity czas. Rzut piłką do kosza, wspólne malowanie, dmuchanie i zabawa balonami, skakanie przez linę, piłka nożna. Dużo wspólnych zdjęć i filmów.

Środa to dzień pakowania i przenosin do Bugisi. Cała nasza piątka nie mogła się już doczekać spotkania z innymi grupami i podzieleniem się swoimi przeżyciami. Po drodze do Bugisi wstąpiliśmy do Shinyangi gdzie odwiedziliśmy siostrę Winnie, która wyjechała dwa dni wcześniej bez pożegnania. Mamy z tego spotkania wspólne zdjęcie. W Bugisi byliśmy pierwsi, ale niedługo po nas przyjechało Ngudu i Ukara.

Autorem relacji jest Tomek

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tanzania tak daleka i tak bliska.

Tanzania – kraj Kilimandżaro, żyraf i… ogromnego ubóstwa